Po drugiej stronie tęczy

Dzięki potędze Lynca, mój sympatyczny kolega pracowy Gavinek opowiedział (a właściwie napisał) mi pewną historię. Określił ją jako:

possibliy the funniest story I have heard in my whole life

A historia jest taka (przetłumaczę z obcego na mniej więcej polski, będzie łatwiej zrozumieć):

Dziewczyna, którą znam, ma przyjaciela, który ma dziecko (syna) z zespołem Downa (wielka szkoda, ale jak wyczytacie dalej, dziecko daje sobie świetnie radę – przyp.mój).
Mieszakają oni w pobliżu parku. (Dosyć sporego, jak prawie wszystkie parki w B. – przyp.mój).

I zdarzyło się tak ostatnio, że chłopak zaginął na kilka godzin. A trzeba dodać, że ma on obsesję na punkcie leprechaunów (irlandzkich krasnoludków, ale w sumie leprechaun to zupełnie inny typ krasnoludka. Bliżej mu raczej do tolkienowskiego Krasnoluda, niż krasnoludków Marii Konopnickiej – przyp.mój).
Chłopak po kilku godzinach wrócił do domu, ubabrany od stóp do głowy w błocie. Ojciec się go spytał gdzie był i że wszyscy go szukali przez kilka godzin, ale usłyszał, że jego syn dobrze się spisał. Na zasadzie: tato, będziesz ze mnie dumny! I dodał, że złapał leprechauna i zamknął go w garażu.
Co było robić, ojciec poszedł do garażu, otwiera drzwi… a tam siedzi około 40 letni karzeł.
W tym samym czasie przyjechała policja, która została wezwana przez zamkniętego.
Biedak opowiedział, że przez prawie godzinę chłopak gonił go po parku, aż w końcu nie miał siły już uciekać, więc został złapany i zamknięty w garażu.

Wyobraźcie sobie, jak ta pogoń musiała wyglądać…

Jak widać, zawsze jest coś po drugiej stronie tęczy.
Grunt to gonić swoje marzenia. Jest szansa, że się je złapie.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.